Często spotykam się ze stwierdzeniem, ze tej choroby nie da się wyleczyć. Można się tylko pozbyć objawów i "spacyfikować" krętki do tego stopnia, ze nie będą aktywne. Tan patogen ma wyjątkowo przemyślną i sprytną strategie życia i przeżycia, wiec jestem w stanie w to wierzyć choć nie napawa mnie to optymizmem na przyszłość. Nie mniej jednak moje objawy były już dla mnie na tyle "niekomfortowe", ze postanowiłam spróbować powalczyć z tym gadem. A ponieważ jestem bardzo sceptycznie nastawiona do medycyny konwencjonalnej, wiec z oczywistych względów sięgnęłam po Buhnera i jego doświadczenia.
Nieco przeraza mnie ilość tego, co należy łykać, bo jak tak na to patrzę, to mogłabym właściwie nie jeść, a żołądek byłby pełny od samych kapsułek z ziołami. A jestem dopiero na początku drogi, na adaptacji organizmu do ziół 😉
Może ktoś cos podpowie, jak to ułatwić, może można cos zamienić na inny produkt, który twarzy nie wykręca przy przyjmowaniu ?
Szukam jeszcze informacji, podpowiedzi jakie badania "ogólnoustrojowe" zrobić, żeby sprawdzić obecny stan organizmu i porównać to później z badaniami po leczeniu/ po jakimś czasie.
Poza tym interesują mnie doświadczenia własne osób, które przez to przechodzą, jakie maja objawy, jakie stosują środki zaradcze, jak reaguje organizm?
Przede mną/ przed, nami z pewnością dluuuuga droga, ale warto stawiać choćby małe kroki i iść dalej 🙂
@malgos - W walce z tym "gadem" przyda się każda ilość pozytywnej energii . Dziękuję 🙂
Co do dokuczliwych objawów "niewiadomoczego", to najbardziej dokucza mi obecnie stan moich oczu: są jakby wysuszone, jakbym miała w nich jakies "kłaczki", albo jakąś galaretowatą substancję zamiast łez. Często rano, po przebudzeniu, czuje to dziwne uczucie, kiedy zamiast wypoczętych lśniących oczu, mam wrażenie, że są "jakby sklejone", musze je przemywać woda i w ciągu dnia ciągle odczuwam ten dyskomfort i suchość.
Doczytałam że w takiej sytuacji pomocne jest przemywanie oczu wywarem ze Stefanii.
A może ktoś, coś więcej wie jak sobie pomoc?
@malgos Tak, zgadza się, ja tez doczytałam, ze borelioza żywi się kolagenem i uwielbia takie miejsca jak stawy czy oczy, które są wypełnione ta substancja. Ja również rozpoczęłam doustna suplementacje kolagenem, choć interesując się tym tematem natknęłam się na informacje, ze to nie ma sensu, bo kolagen zostaje zniszczony w żołądku pod wpływem kwasu solnego.
Nie wiem czemu wierzyć, wiec czekam na efekty. Poszukam jeszcze informacji co pisze na ten temat Buhner....
Witamine C przyjmuje od dawna w baaaardzo dużych ilościach, łącznie z siarczanem chondroityny i kwasem hialuronowym, jak i wiele innych substancji naturalnych i witamin, a mimo to zaczęłam coraz bardziej odczuwać objawy boreliozowe.... Muszę cierpliwie czekać co przyniesie zażywanie ziół z protokołu Buhnera...
Buhner jest za , bo poleca preparat kolagenowy o nazwie great lakes gelatin powder. Koncepcja ,że kolagen się nie przyswaja dominuje w świecie medycznym, a jednak sa osoby , które twierdzą ,że im pomaga. Może są jakieś mechanizmy absorbcji kolagenu o których jeszcze medycyna nie wie?